poniedziałek, 25 lutego 2013

Zawieszam.

Jak na razie zawieszam pisanie, chcę się zająć sobą i wyłącznie sobą. Bez jakiś blogspotów itp.

Mogłabym reklamować green tea!


Hej. Weekend minął bardzo mile. Siedziałam z trupem Oliwiera, piłam najlepszego drinka na świecie od pani Natalii, dostałam bluzę z ZARY od ciotki, odwiedziłam chorą Pelasie i zamówiłam czapkę z UrbanCity. Wkurza mnie trochę ta monotonność, ciągle to samo. W piątek będzie lepiej, bo idę na Miuosha z Asią i Kubą. Trochę się wyrwę z tego samego dnia, który ciągnie się w nieskończoność.
Dzisiaj dzień jak co dzień. Matematyczka wróciła, znowu mamy horror. Cieszę się chociaż, że babka od w-f za ucieczkę klasy nie wpisała uwagi, bo jak to powiedziała ' Nie jestem zła, ale ten kto wymyślił to, to będzie tłumaczył się panią Kowalczyk '. Jasne, że wydamy tego, kto wpadł na taki wspaniały pomysł, na co ona liczy? Teraz przejdźmy do jarania się bluzą R.I.P DIET. Za chwilę ciotka Sylwia przyjedzie z kartką kredytową i już mogę zamawiać! OMGOMGOMGMG.
A tak w ogóle uzależniłam się od zielonej herbaty.

Dzisiaj:

Sobota:





piątek, 22 lutego 2013

Canon, buty i inne duperele.


Tydzień minął tak szybko. Dzisiaj urwaliśmy się z w-f, czyli mieliśmy tylko 3 lekcje. Ogólnie jest bardzo dobrze. Czuję się świetnie, trzymam się jak tylko mogę. Dzisiaj byłam na spacerze, bo już biegać mi się nie chce za bardzo. Nie lubię biegać, no ale cóż, staram się jak najwięcej. 
W środę zamówiłam botki z ćwiekami, wczoraj już przyszły. Teraz jestem w poszukiwaniu nowego aparatu. Najpierw patrzałam na canona 650d, ale potem dziadek powiedział, że nie ważne jaka cena, wiec zdecydowałam się na 60d. Różnica w sumie jest większa, bo 500 zł. Będę chyba zamawiać tutaj http://www.cyfrowe.pl/aparaty/canon-eos-60d-i-ob-18-55is.html, pani Gibała mi polecała tą stronę. Obczajałam jeszcze ceneo, ale tam drożej jest.
 Mam naprawdę najwspanialszego dziadka na całym świecie, przecież tata nigdy nie kupiłby mi aparatu po 3 latach, kiedy mam nikona. Jezu, jezu! Nawet nie wiecie jak cieszę się, że będę miała półprofesjonalny aparat.
Jednym słowem OMG.





sobota, 16 lutego 2013

16.02.


Ostatni teledysk jaki obejrzałam jako 14- latka, to kiss you.
A tak się cieszyłam na urodziny. Znaczy dalej się cieszę, ale czuję się inaczej.
Życzę sobie tylko kogoś, kto będzie przy mnie ciągle, będzie mnie darzył uczuciem miłości.
Nic więcej nie potrzebuję.
Mam nadzieję, że to blogspot spełni.

piątek, 15 lutego 2013

Przed urodzinowo.


Siema. Dzisiaj spędziłam czas jeszcze na sprzątaniu. Potem zaczęłam szukać potrzebnych botków. Znalazłam. Jakoś tak się natrafiło na fajną bluzę. Mam chyba wystarczająco pieniędzy, żeby sobie kupić obydwie rzeczy, bo mama raczej już nie kupi mi nic, bo dostałam swój prezent urodzinowy. Zgodziła się jeszcze na sukienkę z H&M, ale na resztę rzeczy nawet mowy nie ma. Może z tatą jeszcze coś zdziałam. Mam nadzieję.

Zaraz idę się ogarniać, bo spożywkę muszę kupić, w końcu jutro ważny dzień. Czekałam na niego od Egiptu. Ciągle wyliczałam. Aż nie mogę się doczekać. Po spożywce szybciutko po sukienkę. A jeszcze na koniec Oliwier pomoże mi balony dmuchać. Zapowiada się normalny dzień. Będzie, jeśli zaraz wezmę silną tabletkę, bo pęka mi łeb.







środa, 13 lutego 2013

Siema.


SIEMA, KOCHAM PAULINĘ.

Masz już, co czytać na blogspocie!
Byłam dzisiaj w h&m i mam obudowę do i'phona. Nie mogę załapać, czy to świnka, czy batman, tak typowo. Dzisiaj posiedziałam u Oliwiera i śmiałam się. Śmiałam się prawdziwie od paru dni. Nie wierzę w tego człowieka. Nie wiem, co ma takiego w sobie, że jest najnormalniejszy z chłopaków, których znam.
Jutro mam taki zapieprz. Ojezus.
- kartkówka z historii
- sprawdzian z lektury
- sprawdzian z matematyki
- korki z matmy
Do tego dochodzi powoli ogarniać pokój na urodziny, kupić przyklejane rzęsy, balony, zrobić gazetkę. A na piątek kartkóweczka z geografii! Oho, jakie to piękne. Nie wspomniałam jeszcze, że pani Kołosowska jest zdolna nam zrobić z fizyki kartkówkę!

Podobno dostanę czapkę z ćwiekami. Umrę.





Zauroczenie jest głupie.


niedziela, 10 lutego 2013

Dieta.

Siema. Nie mam, co robić. Znaczy powinnam się uczyć, ale jest jeszcze cała noc, więc spoko.
Zastanawiałam się, co napisać i pomyślałam o mojej diecie. Wytrzymałam już równiutki tydzień, jutro zaczynam już drugi. Wierzę w siebie bardzo mocno, że wytrzymam. Zawzięłam się niesamowicie, że aż to do mnie niepodobne. A to co było moją motywacją zostawię dla siebie. :d
MOJA DIETA NIE PRZEKRACZA 1000 kcal.
Do diety dochodzi bieganie i brzuszki.

 W grę nie wchodzą żadne słodkie napoje. Gazowane też nie. 

Owoce są spoko, tylko też nie można ich za bardzo przedobrzać. Banan przykładowo ma aż 100 kcal!


Biały chleb odrzucony. Jem tylko czarny.

 Płatki też musiałam odrzucić, bo mają trochę kalorii.

 Masło jest tłuste. Wywalamy z diety. Znaczy jeśli mam zjeść jakieś mięso na obiad, a mamie nie chce się go gotować, to małą ilość można dać oczywiście.

 Gdy chce mi się czegoś słodkiego, to biorę wafle ryżowe, smaruję je twarożkiem, a na to dżem. Naprawdę pyszne. Pomysł wzięłam od babci.

 Zakaz jedzenia tłustych rzeczy. Mc' donald i te inne gówniane firmy z fast foodami. Dania na oleju też.

 Podstawową rzeczą jak dla mnie, to wykluczenie słodkich napoi i zastąpienie ich wodą.

 Makaron można jeść raz na jakiś czas, ale bez żadnych sosów najlepiej. Można dodać jakieś warzywa, czy coś i będzie naprawdę w porządku.

 Kawę piję normalnie tylko najważniejsze, żeby mleko nie było tłuste.

 Ryż mogę jeść. Nie jest za bardzo kaloryczny, czy coś.

 Sałatki to teraz moje główne pożywienie na obiad.

Czekolada wykluczona, jedynie gdy naprawdę chce mi się jej, to najlepiej gorzka i do 2 kostek. Ja zjadłam dzisiaj pierwszy raz od tygodnia jedną kostkę.


Siema! Wcale nie mam warkoczyków. I wcale nie będę jutro jak pudel wyglądać.

sobota, 9 lutego 2013

Zdjęcia.


Siema, nie przeżyję tego tygodnia!
Kocham Asie, a Denis jest głupi, bo wstawia mi karniaki na tablicę i  obczaja mi facebook'a.







Fuck.

Śnią mi się ostatnio bardzo dziwne sny. Dzisiaj po wybudzeniu się poczułam naprawdę bardzo dużą tęsknotę  do wakacji. Było wspaniale i modlę się, żeby te wakacje były tak samo fajne jak i te 2012. Plany już są. Chcę pojechać z Miką do Londynu, same. Do Francji z Panią Asią. A może jak się uda, to nawet polecę na Malediwy, są nawet duże szanse.
Dzisiaj trochę zapierdziel będzie. Zaraz lecę na korki, po korkach mam zdjęcia, po zdjęciach następne zdjęcia z Asią, a potem do domu uczyć się i ogarniać resztę pokoju, bo od wczoraj robię duże porządki.
Dostałam nowy nabytek. Maskar nigdy dość. A ta pięknie maluje rzęsy.

 





piątek, 8 lutego 2013

Kostrzyń, tłusty czwartek i inne duperele.


Środa- Kostrzyń z Denisem.



Czwartek- Tłusty czwartek!
Pochwalę się, że nawet nie zjadłam żadnego pączka. Od tygodnia słodyczy nie jem..




Piątek, czyli dzisiaj. Dostałam DKNY od mamusi. Kocham ją. Aktualnie żyję urodzinami. No i co, że muszę przeczytać lekturę, nauczyć się na sprawdzian z matmy, z polskiego rozprawka, opowiadanie również, w piątek kartkówka z 3 ostatnich tematów. Nie no kocham szkołę!
Dzięki niej jutro będę po korkach się uczyć.
A tak w ogóle chyba kartkę graficzną w komputerze stacjonarnym spaliłam!






niedziela, 3 lutego 2013

meeting and stuff


Niedziele są znośne, ale gdy masz jutro test z historii, to ich nienawidzisz. Własnie taki dziś dzień, znienawidzony. Gdy Oliwier powiedział mi, że ma teraz ferie w Niemczech, to myślałam, że spadnę całkowicie z krzesła. Wczoraj był dzień duchów. Zostawiłam Asię na 3 godziny w domu u mnie samotną, a ja poszłam sobie do sąsiadów, którzy byli z nami w Egipcie. Tak bardzo kocham tych ludzi. Podobno wymyślili, że jedziemy z nimi nach Mexico, Dominikana oder Malediwy. MALEDIWY to moje marzenie. Może jak będziemy mieć więcej kasy, to polecimy. Ojezu, to naprawdę byłoby piękne. 


Patrzę sobie na blogspota jakieś dziewczyny i napisała, że miała pizze na obiad.. Nawet są zdjęcia. A ja sobie tu zwariuję, bo lecę na diecie 1000 kcal.

Sandzia z rana:




Takie tam o 22.00:



A tu Asia z rana jak śmietana:

sobota, 2 lutego 2013

Dreams come true?

Lol, co ja mam z głową, że śni mi się Egipt po nocach.. Ogólnie się nie wyspałam, pogoda jest do dupy, a ja zaraz chyba sobie porobię zdjęcia pilotem. Umyłam się już i odrobiłam Niemiecki na korki. Nie wierzę, że tak wcześnie wstałam.

piątek, 1 lutego 2013

Saturday.

Jutrzejszy dzień będzie hardcorowy. Najpierw na korki, potem do Asi, potem chyba zdjęcia, jeszcze potem muszę pomalować Natalię na studniówkę, jeszcze, jeszcze potem jemy sushi w domu, bo chata wolna, jednak będę musiała zostawić Asię samą u mnie na godzinkę, bo do sąsiadów idę poznać Olivera. W ogóle tęsknie za Egiptem, znowu. I w ogóle dziwnie jest, ale jutro mam nadzieję, że naprawdę będzie super. W końcu z moją Pelaśką!
PS NAPRAWIŁAM PILOTA DO APARATU. W KOŃCU MOGĘ SAMA SOBIE ROBIĆ ZDJĘCIA!

Pamiętać wziąć kosmetyki, kupić płyn do soczewek i wydrukować coś na gazetkę. I wstać o 7 rano :(