niedziela, 3 lutego 2013

meeting and stuff


Niedziele są znośne, ale gdy masz jutro test z historii, to ich nienawidzisz. Własnie taki dziś dzień, znienawidzony. Gdy Oliwier powiedział mi, że ma teraz ferie w Niemczech, to myślałam, że spadnę całkowicie z krzesła. Wczoraj był dzień duchów. Zostawiłam Asię na 3 godziny w domu u mnie samotną, a ja poszłam sobie do sąsiadów, którzy byli z nami w Egipcie. Tak bardzo kocham tych ludzi. Podobno wymyślili, że jedziemy z nimi nach Mexico, Dominikana oder Malediwy. MALEDIWY to moje marzenie. Może jak będziemy mieć więcej kasy, to polecimy. Ojezu, to naprawdę byłoby piękne. 


Patrzę sobie na blogspota jakieś dziewczyny i napisała, że miała pizze na obiad.. Nawet są zdjęcia. A ja sobie tu zwariuję, bo lecę na diecie 1000 kcal.

Sandzia z rana:




Takie tam o 22.00:



A tu Asia z rana jak śmietana:

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz